sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 5


 Piotrek nie dawał znaku życia. Dochodziła północ, a jego nadal nie było. Dzwoniłam do niego chyba z milion razy, ale zawsze witała mnie automatyczna sekretarka. Martwiłam się strasznie, co jest chyba zrozumiałe. Już nie liczyło się to, że mnie okłamał. Teraz chciałam tylko tego, aby zjawił się przy mnie. Rzucałam się z boku na bok, bo nie mogłam usnąć. Cały czas wydawało mi się, że słyszę otwierające się drzwi. Zamknęłam na chwilę powieki, żeby przestać myśleć, ale nic to nie dało. Usłyszałam dźwięk telefonu. Natychmiast poderwałam się z łóżka i chwyciłam za przedmiot znajdujący się na szafce nocnej. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam nieznajomy numer.
-Tak?- Zapytałam drżącym głosem.- Obawiałam się najgorszego.
-Pani Lena Szymańska?- Spytał męski głos.
-Tak- Powtórzyłam.- O co chodzi?
-Siostrzenica pani Barbary?
-Tak- Powiedziałam podniesionym głosem.- Może mi pan powiedzieć, co się stało?!
-Pani Barbara trafiła do szpitala. Miała zawał. Numer do pani znajdował się w jej notesie...- Mówił, ale ja słyszałam tylko dwa zdania. Pani Barbara trafiła do szpitala. Miała zawał.
-Co z nią?
-Jej stan jej bardzo ciężki...
-W którym szpitalu przebywa?- Lekarz podał mi nazwę ulicy, a ja w biegu się przebrałam i ledwo, co wybrałam numer, żeby zadzwonić po taksówkę. Chwyciłam torebkę i wypadłam z domu, nawet nie sprawdzając, czy zamknęłam drzwi.

 Zmęczony opadłem na ciało Izy. Nie przejmowałem się niczym. Nawet tym, że po raz kolejny okłamałem Lenę. Seks z Izą zagłuszył wszystkie wyrzuty sumienia. Położyłem się obok, nakrywając nas kołdrą.
-Piotrek...- Zaczęła dziewczyna wtulając się we mnie.- Czy ma na pewno dobrze robimy?
-O co chodzi?
-O twoją dziewczynę...Kocham cię do szaleństwa, uprawiam z tobą najlepszy seks pod słońcem, ale czasami nachodzą mnie wyrzuty sumienia. Bo my perfidnie z niej drwimy, a ona nie ma o niczym pojęcia.
-Nie przejmuj się- Powiedziałem głaskając jej nagie ramię.- Sprawę z Leną załatwię sam, choć nie wiem jak. Ona jest zupełnie inna, wiele przeszła i nie wiem jakby zniosła nasze rozstanie. Musisz dać mi czas- Szepnęłam.- Będzie mi ciężko zakończyć nasz związek, ale między nami, z mojej strony odkąd poznałem ciebie nie ma już tego, co na początku. Kiedy patrzę na nią, widzę ciebie. Kiedy ją całuję, wyobrażam sobie, że to twoje wargi dotykają moich ust...Nie mam odwagi, żeby powiedzieć jej prawdę.
-Też bym nie miała- Powiedziała.- Nie czujesz się z tym źle?
-Czuję, ale sam się w to wplątałem. Nie chcę jej skrzywdzić, choć wiem, że nie mówiąc jej o tym krzywdzę ją bardziej...
-Może nadszedł czas na to, aby się z tym zmierzyć?
-Jeszcze nie- Uśmiechnąłem się delikatnie, by po chwili znów złączyć się w tańcu pożądania.

 Nie spałam całą noc. Na przemian chodziłam po korytarzu, albo siedziałam na plastikowym krześle. Lekarze walczyli o nią, ale nie dawali jej dużo szans. Dopiero niedawno byliśmy u niej i było wszystko dobrze, a teraz...Nie wyobrażam sobie tego, że mogę ją stracić. Jedyną osobę z mojej rodziny...Dlaczego Bóg zabiera do siebie wszystkie osoby, które kocham? Moich rodziców, wujka, a teraz ją. Nie dopuszczałam do siebie tej myśli, ale z każdą upływającą godziną traciłam nadzieje...
-Pani Leno...Jeśli czuje się pani na siłach, może pani wejść do sali. Pani ciocia się obudziła- Szepnął lekarz, a na mojej twarzy pojawił się wyraz ulgi.
-Dziękuję- Powiedziałam i otworzyłam drzwi. Ciocia była bardzo blada i źle wyglądała. Podłączona była do różnych aparatur.- Cześć ciociu- Przywitałam się siadając na krzesełku znajdującym się obok łóżka.- Jak się czujesz?
-Witaj skarbeńku...Ja, ja...Odchodzę- Oznajmiła spokojnym głosem.
-Co ty mówisz ciociu? Dopiero, co się obudziłaś! Nigdzie nie odchodzisz, za parę dni wyjdziesz do domu i będziesz jak nowo narodzona!
-Skarbie mój czas nadchodzi. Wiem o tym...I przepraszam cię za to.
-Nie mów tak, proszę!- Czułam, że w moich oczach pojawiają się łzy.- Nie możesz mnie zostawić.
-Nie płacz, kochanie- Złapała moją dłoń w swoją.- Kiedyś się spotkamy...Pamiętaj, że cię kocham- Szepnęła zamykając oczy. Aparatura zaczęła pikać, na monitorze pojawiła się cieńka, pozioma linia.
-Nie!- Krzyknęłam.- Doktorze, doktorze!
-Proszę natychmiast opuścić salę!- Krzyknął i siłą wypchnął mnie za drzwi.
Boże, dlaczego mi to robisz?!
-Lena, Lena!- Usłyszałam wołanie i zobaczyłam biegnącego w moim kierunku Piotrka.- Czemu płaczesz? Co się stało?
Patrzyłam na niego zamglonymi oczami. Nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieje.
-Robiliśmy wszystko, co mogliśmy. Przykro mi, ale pani ciocia odeszła- Lekarz posłał mi współczujące spojrzenie, a ja opadłam w ramiona Nowakowskiego. On nic nie mówił tylko głaskał mnie po włosach, plecach chcąc w jakiś sposób dodać mi otuchy. Był bezradny. Płakałam żałośnie w jego koszulkę dławiąc się swoimi łzami. Nie chciałam uwierzyć w to, że ona odeszła, że mnie zostawiła...W tym momencie nie obchodziło mnie nic. Nie obchodziło mnie kłamstwo Piotrka, nawet nie chciałam wiedzieć, gdzie był. Ona odeszła...
-Lenuś- Szepnął.- Chodźmy stąd....

 Byłam wdzięczna Piotrkowi, że zajął się organizacją pogrzebu oraz wynajmem domu cioci. Ja nie dałabym rady. Był przy mnie w tym ciężkim dla mnie okresie i wspierał jak tylko umiał. Pojechałam do jej domu tylko raz, aby zabrać jej ubrania, rzeczy osobiste, zdjęcia, pamiątki. Pożegnałam się, wiedząc, że już nigdy nie złożę jej wizyty. Od dnia pogrzebu nie pojawiłam się na cmentarzu. Nie miałam siły patrzeć na tablice nagrobne ze zdjęciami mojej rodziny. Zostałam całkiem sama. Mimo że Piotrek był, czułam się tak jakby go nie było. Oczywiście pomagał mi, podnosił na duchu, zapewniał, że przejdziemy przez to wszystko razem, ale to były tylko puste słowa. Brakowało mi jego obecności, bo nadal wychodził gdzieś bez słowa. A ja w tej chwili bardzo go potrzebowałam. Potrzebowałam schronić się w jego silnych ramionach i nie myśleć o niczym. Chciałam czuć zapach jego perfum i słyszeć kojące dla uszu słowa. Ale to były tylko moje marzenia. Miałam wrażenie, że nadchodzi koniec naszego związku.



****

Witam ;*

Tylko mnie nie zabijajcie, bo chcę jeszcze pożyć :D Tak miało być i tak jest...Jedyne, co Wam mogę powiedzieć, że to nie koniec cierpień w tym opowiadaniu. A kiedy się zaczną? A w ósmym rozdziale. I powiem Wam jeszcze, że przez kolejne dwa Piotrek odkupi swoje winy i będzie tak jak dawniej. A potem...Zobaczycie same ;))

Mam ambitny plan, żeby napisać coś na moje inne siatkarskie opowiadania i zobaczę co mi z tego wyjdzie :D Jak się uda to jutro możecie spodziewać się powiadomień ^ ^ 

Wesołych Świąt oraz Szczęśliwego Nowego Roku życzę ;* 

Pozdrawiam ;*