Piotrek
nie dawał znaku życia. Dochodziła północ, a jego nadal nie było.
Dzwoniłam do niego chyba z milion razy, ale zawsze witała mnie
automatyczna sekretarka. Martwiłam się strasznie, co jest chyba
zrozumiałe. Już nie liczyło się to, że mnie okłamał. Teraz
chciałam tylko tego, aby zjawił się przy mnie. Rzucałam się z
boku na bok, bo nie mogłam usnąć. Cały czas wydawało mi się, że
słyszę otwierające się drzwi. Zamknęłam na chwilę powieki,
żeby przestać myśleć, ale nic to nie dało. Usłyszałam dźwięk
telefonu. Natychmiast poderwałam się z łóżka i chwyciłam za
przedmiot znajdujący się na szafce nocnej. Zdziwiłam się, kiedy
zobaczyłam nieznajomy numer.
-Tak?-
Zapytałam drżącym głosem.- Obawiałam się najgorszego.
-Pani
Lena Szymańska?- Spytał męski głos.
-Tak-
Powtórzyłam.- O co chodzi?
-Siostrzenica
pani Barbary?
-Tak-
Powiedziałam podniesionym głosem.- Może mi pan powiedzieć, co się
stało?!
-Pani
Barbara trafiła do szpitala. Miała zawał. Numer do pani znajdował
się w jej notesie...- Mówił, ale ja słyszałam tylko dwa zdania.
Pani Barbara trafiła do szpitala. Miała zawał.
-Co
z nią?
-Jej
stan jej bardzo ciężki...
-W
którym szpitalu przebywa?- Lekarz podał mi nazwę ulicy, a ja w
biegu się przebrałam i ledwo, co wybrałam numer, żeby zadzwonić
po taksówkę. Chwyciłam torebkę i wypadłam z domu, nawet nie
sprawdzając, czy zamknęłam drzwi.
Zmęczony
opadłem na ciało Izy. Nie przejmowałem się niczym. Nawet tym, że
po raz kolejny okłamałem Lenę. Seks z Izą zagłuszył wszystkie
wyrzuty sumienia. Położyłem się obok, nakrywając nas kołdrą.
-Piotrek...-
Zaczęła dziewczyna wtulając się we mnie.- Czy ma na pewno dobrze
robimy?
-O
co chodzi?
-O
twoją dziewczynę...Kocham cię do szaleństwa, uprawiam z tobą
najlepszy seks pod słońcem, ale czasami nachodzą mnie wyrzuty
sumienia. Bo my perfidnie z niej drwimy, a ona nie ma o niczym
pojęcia.
-Nie
przejmuj się- Powiedziałem głaskając jej nagie ramię.- Sprawę z
Leną załatwię sam, choć nie wiem jak. Ona jest zupełnie inna,
wiele przeszła i nie wiem jakby zniosła nasze rozstanie. Musisz dać
mi czas- Szepnęłam.- Będzie mi ciężko zakończyć nasz związek,
ale między nami, z mojej strony odkąd poznałem ciebie nie ma już
tego, co na początku. Kiedy patrzę na nią, widzę ciebie. Kiedy ją
całuję, wyobrażam sobie, że to twoje wargi dotykają moich
ust...Nie mam odwagi, żeby powiedzieć jej prawdę.
-Też
bym nie miała- Powiedziała.- Nie czujesz się z tym źle?
-Czuję,
ale sam się w to wplątałem. Nie chcę jej skrzywdzić, choć wiem,
że nie mówiąc jej o tym krzywdzę ją bardziej...
-Może
nadszedł czas na to, aby się z tym zmierzyć?
-Jeszcze
nie- Uśmiechnąłem się delikatnie, by po chwili znów złączyć
się w tańcu pożądania.
Nie
spałam całą noc. Na przemian chodziłam po korytarzu, albo
siedziałam na plastikowym krześle. Lekarze walczyli o nią, ale nie
dawali jej dużo szans. Dopiero niedawno byliśmy u niej i było
wszystko dobrze, a teraz...Nie wyobrażam sobie tego, że mogę ją
stracić. Jedyną osobę z mojej rodziny...Dlaczego Bóg zabiera do
siebie wszystkie osoby, które kocham? Moich rodziców, wujka, a
teraz ją. Nie dopuszczałam do siebie tej myśli, ale z każdą
upływającą godziną traciłam nadzieje...
-Pani
Leno...Jeśli czuje się pani na siłach, może pani wejść do sali.
Pani ciocia się obudziła- Szepnął lekarz, a na mojej twarzy
pojawił się wyraz ulgi.
-Dziękuję-
Powiedziałam i otworzyłam drzwi. Ciocia była bardzo blada i źle
wyglądała. Podłączona była do różnych aparatur.- Cześć
ciociu- Przywitałam się siadając na krzesełku znajdującym się
obok łóżka.- Jak się czujesz?
-Witaj
skarbeńku...Ja, ja...Odchodzę- Oznajmiła spokojnym głosem.
-Co
ty mówisz ciociu? Dopiero, co się obudziłaś! Nigdzie nie
odchodzisz, za parę dni wyjdziesz do domu i będziesz jak nowo
narodzona!
-Skarbie
mój czas nadchodzi. Wiem o tym...I przepraszam cię za to.
-Nie
mów tak, proszę!- Czułam, że w moich oczach pojawiają się łzy.-
Nie możesz mnie zostawić.
-Nie
płacz, kochanie- Złapała moją dłoń w swoją.- Kiedyś się
spotkamy...Pamiętaj, że cię kocham- Szepnęła zamykając oczy.
Aparatura zaczęła pikać, na monitorze pojawiła się cieńka,
pozioma linia.
-Nie!-
Krzyknęłam.- Doktorze, doktorze!
-Proszę
natychmiast opuścić salę!- Krzyknął i siłą wypchnął mnie za
drzwi.
Boże,
dlaczego mi to robisz?!
-Lena,
Lena!- Usłyszałam wołanie i zobaczyłam biegnącego w moim
kierunku Piotrka.- Czemu płaczesz? Co się stało?
Patrzyłam
na niego zamglonymi oczami. Nie wiedziałam, co się wokół mnie
dzieje.
-Robiliśmy
wszystko, co mogliśmy. Przykro mi, ale pani ciocia odeszła- Lekarz
posłał mi współczujące spojrzenie, a ja opadłam w ramiona
Nowakowskiego. On nic nie mówił tylko głaskał mnie po włosach,
plecach chcąc w jakiś sposób dodać mi otuchy. Był bezradny.
Płakałam żałośnie w jego koszulkę dławiąc się swoimi łzami.
Nie chciałam uwierzyć w to, że ona odeszła, że mnie
zostawiła...W tym momencie nie obchodziło mnie nic. Nie obchodziło
mnie kłamstwo Piotrka, nawet nie chciałam wiedzieć, gdzie był.
Ona odeszła...
-Lenuś-
Szepnął.- Chodźmy stąd....
Byłam
wdzięczna Piotrkowi, że zajął się organizacją pogrzebu oraz
wynajmem domu cioci. Ja nie dałabym rady. Był przy mnie w tym
ciężkim dla mnie okresie i wspierał jak tylko umiał. Pojechałam
do jej domu tylko raz, aby zabrać jej ubrania, rzeczy osobiste,
zdjęcia, pamiątki. Pożegnałam się, wiedząc, że już nigdy nie
złożę jej wizyty. Od dnia pogrzebu nie pojawiłam się na
cmentarzu. Nie miałam siły patrzeć na tablice nagrobne ze
zdjęciami mojej rodziny. Zostałam całkiem sama. Mimo że Piotrek
był, czułam się tak jakby go nie było. Oczywiście pomagał mi,
podnosił na duchu, zapewniał, że przejdziemy przez to wszystko
razem, ale to były tylko puste słowa. Brakowało mi jego obecności,
bo nadal wychodził gdzieś bez słowa. A ja w tej chwili bardzo go
potrzebowałam. Potrzebowałam schronić się w jego silnych
ramionach i nie myśleć o niczym. Chciałam czuć zapach jego perfum
i słyszeć kojące dla uszu słowa. Ale to były tylko moje
marzenia. Miałam wrażenie, że nadchodzi koniec naszego związku.
****
Witam ;*
Tylko mnie nie zabijajcie, bo chcę jeszcze pożyć :D Tak miało być i tak jest...Jedyne, co Wam mogę powiedzieć, że to nie koniec cierpień w tym opowiadaniu. A kiedy się zaczną? A w ósmym rozdziale. I powiem Wam jeszcze, że przez kolejne dwa Piotrek odkupi swoje winy i będzie tak jak dawniej. A potem...Zobaczycie same ;))
Mam ambitny plan, żeby napisać coś na moje inne siatkarskie opowiadania i zobaczę co mi z tego wyjdzie :D Jak się uda to jutro możecie spodziewać się powiadomień ^ ^
Wesołych Świąt oraz Szczęśliwego Nowego Roku życzę ;*
Pozdrawiam ;*